Translate

2015/02/16


Pyszna, zdrowa alternatywa dla batoników muesli, równiez wspaniały jako deser zamiast tradycyjnego ciasta. U  mnie schodzi od ręki, więc przygotowuję za każdym razem dużą porcje na całą blachę.

Składniki:
ok 600-700gr płatków owsianych
250gr daktyli
2 dojrzałe banany
1/2 szklanki wiórków kokosowych
ok 300-400gr orzechów (najlepiej włoskich)
pół szklanki ziaren: sezam, zmielone siemię lniane, słonecznik, dynia
2-3 czubate łyżki masła orzechowego
mleko roslinne
czekolada gorzka na polewę


Przygotowanie:
1. W dużej misce lub garnku umieszczamy płatki owsiane, wiórki kokosowe i ziarna


2. Banany rozgniatamy widelcem i dodajemy do suchych składników


3. Daktyle zalewamy ciepą wodą i odstawiamy na 10 minut
4. Następnie daktyle odcedzamy, umieszczamy w pojemniku blendera, zalewamy szklanką mleka roślinnego (jakiegokolwiek, próbowałam już wszystkich, włącznie z czekoladowym i rodzaj mleka nie wpływa na smak końcowy), miksujemy


5. Powstałą masę wlewamy do naszych suchych skłądników i mieszamy
6. Orzechy rozdrabniamy przy pomocy choppera, blendera lub tłuczka ale tylko przez chwilę- chodzi o to, aby uzyskać drobne kawałki ale nie miazgę i wsypujemy do naszej masy (najbardziej polecam orzechy włoskie, ja dziś użyłam mieszanki ale z włoskimi smakuje lepiej!)


6. Dodajemy kilka łyżęk masła orzechowego (oraz opcjonalnie syrop klonowy, jesli chcemy aby było bardziej słodkie).
7. Wszystko wyrabiamy najlepiej ręką, jeżeli ciasto jest zbyt suche dodajemy jeszcze trochę mleka roslinnego.

8. Masę równomiernie rozkładamy (najlepiej ręką) na blasze wyłożonej papierem do pieczenia


9. Pieczemy w temperaturze 180 stopni przez 25 minut.


10. W garnuszku rozpuszczamy gorzką czekoladę z kilkoma łyżkami mleka roslinnego i polewamy naszego flapjacka.

Najlepszy jest na drugi dzień. Smacznego:)





2015/02/15


Przepraszam wszystkich, którzy tu zaglądają ale ostatnio czuję się tak źle, że nie mam po prostu sily pisać.

Właśnie zakończył się mój pierwszy miesiąc na weganiźmie.
Przeszłam na weganizm z dnia na dzień. Nie planowałam tego wczesniej, nie interesowałam sie tym, nie wdrażałam stopniowo. Po prostu po przeczytaniu czyjegoś komentarza pojawił się u mnie impuls, żeby zainteresować się tematem i po przeczytaniu kilku stron inernetowych opisujących męczarnie zwierząt podczas produkcji mięsa, mleka, jajek, decycja zapadła od razu.

Przez pierwsze 4 dni właściwie nic się nie działo, a wręcz czułam się lepiej niz zwykle. Od 5-go dnia zaczęły się koszmarne bóle głowy, które trwały przez tydzień, lecz w dalszym ciągu miałam dużo energii. Później niestety było juz coraz gorzej. Około 20-go dnia poczułam się tak słabo, że po południu musiałam się położyć, czego nigdy nie robię. Następnego dnia znów było mi słabo. Pomysłalam sobie, że miałam anemię przed przejściem na weganizm, i prawdopodobobnie dieta jeszcze ją pogłębiła. Wtedy też przeczytałam na temat witaminy B12 i szybko pobiegłam do sklepu po jej zakup. Kupiłam suplement, który zobaczyłam na kanale Mai z kanału mayathebee2626: Better You B12 Boost.


Przez kilka dni po rozpoczęciu wspomagania sie B12 nie zauważyłam żadnej poprawy i w dalszym ciągu byłam słabsza niz zwykle, i dopiero po około tygodniu mój poziom energii wrócił do normalnego stanu. W tej chwili nie czuje się juz słabo, natomiast od kilku dni mam straszne bóle w kościach. Najpierw były to kolana, potem kolana przestały a zaczęły ręce. Ból jest naprawde okropny i bez tabletek nie funkcjonuję. Do tego jestem ostatnio gorąca jak żelazko ale gdy mierze temperaturę okazuje się, że mam 36,1! Nic z tego nie rozumiem. Wiem, że muszę zrobić wynki, których juz dawno nie miałam, ale strasznie sie tego boję. Jestem hipohondryczka i zawsze wyobrażam sobie najgorsze!

Nie wiem, czy takie objawy mogą sie pojawić podczas przejścia na weganizm czy nie, mój mąż, który dołączył tydzień po mnie nie miał żadnych negatywnych skutków ubocznych i cały czas czuje się świetnie.

Jeżeli chodzi o pozytywne rzeczy to przede wszystkim głęboka zmiana psychiczna. Bycie weganinem daje świadomość, że nie przykładamy więcej ręki do cierpienia zwierząt, bycie weganinem to także częste myślenie o losie tych zwierząt i odczuwanie głębokiego współczucia. Nie wiem jak to okreslić, ale zmienia się sposób patrzenia na świat. Korzystny efekt fizyczny natomiast to na pewno bieganie kilkukrotne w ciągu dnia do toalety, czyli super oczyszczanie, oraz związana z tym utrata wagi. Do tej pory byłam przekonana, że tylko na diecie niskowęglowodanowej możemy schudnąć, jednak nie jest  to prawda. Odżywiając się od miesiąca prawie samymi węglowodanami (w tym sporo cukru i mąki) schudłam 1,5kg.

Jak wygląda nasze dzisiejsze menu?
Rano kawa rozpuszczalna lub inka, z mlekiem roslinnym. Mleka są teraz moją miłością, najbardziej lubię migdałowe o smaku czekoladowym! Oczywiście do kawy nie dodaję czekoladowego, ale najczęściej ryżowe- najbardziej mi odpowiada. Potem koktajle. Całe szczęście, że mam wyciskarkę (link), dzięki czemu mam możliwość robienia wartościowych, pysznych, odżywczych soków. Wypijamy ich z mężm po prostu hektolitry każdego dnia.
Po południu najczęściej jemy zupy warzywne z soczewicą i grochem oraz kaszę jaglaną lub ryż z różnymi warzywnymi sosami.
Na kolację to juz sobie dogadzamy konkretnie i mamy najczęśćiej albo pizzę własnej roboty albo placki ziemniaczane z dżemem lub łazanki z kapustą i grzybami czy lasagne ze szpinakiem. I obowiązkowo na deser flapjack, który robie teraz na okrągło i wychodzi  po prostu mistrzostwo świata. Przymierzam się jeszcze do zakupu maszyny do lodów ponieważ widziałam w necie przepisy na super zdrowe lody na bazie owoców lub mleka roslinnego.

Tak że tak to wygląda na dzień dzisiejszy. Czuję się w chwili obecnej bardzo kiepsko ale na pewno sie nie poddam! Powrotu do poprzedniego życia juz nie ma.
Pozdrawiam:)


2015/02/07


Odkąd przeszłam na dietę wegańską poznaję nowe smaki i produkty. Jednym z nich jest soczewica- dziwna sprawa, ale nigdy dotąd nie używałam jej w mojej kuchni! Tymczasem w przypadku wegan soczewica to produkt must have: jedno z najlepszych źródeł białka. 

Dziś przygotowałam i chciałam się z Wami podzilić przepisem na pyszny wegański pasztet z soczewicy i pieczarek. Pasztet wyszedł moim zdaniem idealny, jest dietetyczny, bez dodatku bułki tartej, bardzo zdrowy, pyszny w smaku (przypominający pasztet mięsny) oraz o dobrej do krojenia konsystencji (chociaż myślę, że z dodatkiem bułki tartej konsystencja byłaby jeszcze lepsza).


Składniki:
300gr soczewicy zielonej
200gr soczewicy czerwonej
700gr pieczarek
3 cebule
6 łyżek zmielonego siemienia lnianego
przyprawy

Przygotowanie:
1. Soczewice zalewamy wodą i odstawiamy na pół godziny
2. Odlewamy wodę, zalewamy świeżą i gotujemy ok 20 minut, po czym odcedzamy
3. Na patelni na łyżce oliwy podsmażamy pokrojoną cebulę, dodajemy pieczarki i podsmażamy do momentu, az cała woda odparuje
4. Pieczarki z cebulą przekładamy do soczewicy, blendujemy, dodajemy zmielone siemię lniane, przyprawiamy: bazylia, kurkumą, tymiankiem, majerankiem, kminkiem mielonym, pieprzem i solą (lub Waszymi ulubionymi przyprawami)
5. Masę przekładamy do foremki i pieczemy w temperaturze 180 stopni przez 30-40 minut.


Smacznego!


2015/02/01


Skoro już nie muszę dłużej panicznie unikać mąki pszennej, węglowodanów, dbać o połączenia czy liczyć kalorii (żartuję, nie ma co opychać się mąką), przechodząc na kuchnię wegańską na pierwszy ogień wzięłam moje ukochane pierogi ruskie:)

Co będziemy potrzebować:

do przygotowania ciasta:
mąka pszenna
ciepła woda
odrobina oliwy

na farsz:
ok. 800gr ziemniaków
kostka tofu (moja ma 350gr)
duża cebula
sól, pieprz, sok z cytryny, majeranek

Sposób przygotowania:
1. Ziemniaki obrać i ugotować, przecisnąć przez praskę lub rozgnieść
2. W miseczce rozdrobnić widelcem tofu, dodać 3 łyzki cytryny, zamieszać
3. Na niewielkiej ilości oliwy podsmażyć pokrojoną w kostkę cebulę
4. Wszystko razem wymieszać i doprawiać: pieprzem, solą, sokiem z cytryny (w razie potrzeby), majerankiem
5. Przygotowujemy ciasto z mąki pszennej, ciepłej lub gorącej wody i odrobiny oliwy- ciasto wychodzi super sprężyste, okazuje się, że żadne jajko nie jest do tego potrzebne
6. Kleimy pierogi, gotujemy w osolonej wodzie aż do wypłynięcia i podajemy z podsmażoną cebulką.




Przy okazji chciałam Wam pokazać mój sposób wycinania pierogów. Jest o wiele szybszy niż wycinanie kółeczek i nakładanie na nie farszu. Ja nakładam kulki farszu na placek, zawijam i wtedy wycinam szklanką:




Przysięgam Wam, że nikt nigdy nie poznałby, że te pierogi są z tofu a nie serem białym. Podałam je z fantastyczną wegańską sałatą, o której w osobnym wpisie. Smacznego!