Przepraszam wszystkich, którzy tu zaglądają ale ostatnio czuję się tak źle, że nie mam po prostu sily pisać.
Właśnie zakończył się mój pierwszy miesiąc na weganiźmie.
Przeszłam na weganizm z dnia na dzień. Nie planowałam tego wczesniej, nie interesowałam sie tym, nie wdrażałam stopniowo. Po prostu po przeczytaniu czyjegoś komentarza pojawił się u mnie impuls, żeby zainteresować się tematem i po przeczytaniu kilku stron inernetowych opisujących męczarnie zwierząt podczas produkcji mięsa, mleka, jajek, decycja zapadła od razu.
Przez pierwsze 4 dni właściwie nic się nie działo, a wręcz czułam się lepiej niz zwykle. Od 5-go dnia zaczęły się koszmarne bóle głowy, które trwały przez tydzień, lecz w dalszym ciągu miałam dużo energii. Później niestety było juz coraz gorzej. Około 20-go dnia poczułam się tak słabo, że po południu musiałam się położyć, czego nigdy nie robię. Następnego dnia znów było mi słabo. Pomysłalam sobie, że miałam anemię przed przejściem na weganizm, i prawdopodobobnie dieta jeszcze ją pogłębiła. Wtedy też przeczytałam na temat witaminy B12 i szybko pobiegłam do sklepu po jej zakup. Kupiłam suplement, który zobaczyłam na kanale Mai z kanału mayathebee2626: Better You B12 Boost.
Przez kilka dni po rozpoczęciu wspomagania sie B12 nie zauważyłam żadnej poprawy i w dalszym ciągu byłam słabsza niz zwykle, i dopiero po około tygodniu mój poziom energii wrócił do normalnego stanu. W tej chwili nie czuje się juz słabo, natomiast od kilku dni mam straszne bóle w kościach. Najpierw były to kolana, potem kolana przestały a zaczęły ręce. Ból jest naprawde okropny i bez tabletek nie funkcjonuję. Do tego jestem ostatnio gorąca jak żelazko ale gdy mierze temperaturę okazuje się, że mam 36,1! Nic z tego nie rozumiem. Wiem, że muszę zrobić wynki, których juz dawno nie miałam, ale strasznie sie tego boję. Jestem hipohondryczka i zawsze wyobrażam sobie najgorsze!
Nie wiem, czy takie objawy mogą sie pojawić podczas przejścia na weganizm czy nie, mój mąż, który dołączył tydzień po mnie nie miał żadnych negatywnych skutków ubocznych i cały czas czuje się świetnie.
Jeżeli chodzi o pozytywne rzeczy to przede wszystkim głęboka zmiana psychiczna. Bycie weganinem daje świadomość, że nie przykładamy więcej ręki do cierpienia zwierząt, bycie weganinem to także częste myślenie o losie tych zwierząt i odczuwanie głębokiego współczucia. Nie wiem jak to okreslić, ale zmienia się sposób patrzenia na świat. Korzystny efekt fizyczny natomiast to na pewno bieganie kilkukrotne w ciągu dnia do toalety, czyli super oczyszczanie, oraz związana z tym utrata wagi. Do tej pory byłam przekonana, że tylko na diecie niskowęglowodanowej możemy schudnąć, jednak nie jest to prawda. Odżywiając się od miesiąca prawie samymi węglowodanami (w tym sporo cukru i mąki) schudłam 1,5kg.
Jak wygląda nasze dzisiejsze menu?
Rano kawa rozpuszczalna lub inka, z mlekiem roslinnym. Mleka są teraz moją miłością, najbardziej lubię migdałowe o smaku czekoladowym! Oczywiście do kawy nie dodaję czekoladowego, ale najczęściej ryżowe- najbardziej mi odpowiada. Potem koktajle. Całe szczęście, że mam wyciskarkę (link), dzięki czemu mam możliwość robienia wartościowych, pysznych, odżywczych soków. Wypijamy ich z mężm po prostu hektolitry każdego dnia.
Po południu najczęściej jemy zupy warzywne z soczewicą i grochem oraz kaszę jaglaną lub ryż z różnymi warzywnymi sosami.
Na kolację to juz sobie dogadzamy konkretnie i mamy najczęśćiej albo pizzę własnej roboty albo placki ziemniaczane z dżemem lub łazanki z kapustą i grzybami czy lasagne ze szpinakiem. I obowiązkowo na deser flapjack, który robie teraz na okrągło i wychodzi po prostu mistrzostwo świata. Przymierzam się jeszcze do zakupu maszyny do lodów ponieważ widziałam w necie przepisy na super zdrowe lody na bazie owoców lub mleka roslinnego.
Tak że tak to wygląda na dzień dzisiejszy. Czuję się w chwili obecnej bardzo kiepsko ale na pewno sie nie poddam! Powrotu do poprzedniego życia juz nie ma.
Pozdrawiam:)
Jak wygląda nasze dzisiejsze menu?
Rano kawa rozpuszczalna lub inka, z mlekiem roslinnym. Mleka są teraz moją miłością, najbardziej lubię migdałowe o smaku czekoladowym! Oczywiście do kawy nie dodaję czekoladowego, ale najczęściej ryżowe- najbardziej mi odpowiada. Potem koktajle. Całe szczęście, że mam wyciskarkę (link), dzięki czemu mam możliwość robienia wartościowych, pysznych, odżywczych soków. Wypijamy ich z mężm po prostu hektolitry każdego dnia.
Po południu najczęściej jemy zupy warzywne z soczewicą i grochem oraz kaszę jaglaną lub ryż z różnymi warzywnymi sosami.
Na kolację to juz sobie dogadzamy konkretnie i mamy najczęśćiej albo pizzę własnej roboty albo placki ziemniaczane z dżemem lub łazanki z kapustą i grzybami czy lasagne ze szpinakiem. I obowiązkowo na deser flapjack, który robie teraz na okrągło i wychodzi po prostu mistrzostwo świata. Przymierzam się jeszcze do zakupu maszyny do lodów ponieważ widziałam w necie przepisy na super zdrowe lody na bazie owoców lub mleka roslinnego.
Tak że tak to wygląda na dzień dzisiejszy. Czuję się w chwili obecnej bardzo kiepsko ale na pewno sie nie poddam! Powrotu do poprzedniego życia juz nie ma.
Pozdrawiam:)
obyś jak najszybciej czuła się jak najlepiej! :) flapjack? jak robisz?
OdpowiedzUsuńDziękuję! Jutro podam przepis na blogu. Pozdrawiam!
UsuńMam nadzieję, że poczujesz się lepiej..
OdpowiedzUsuńMoże to efekt detoksu :)
OdpowiedzUsuń