Dzisiejszy post zamierzałam zatytułować "starcie gigantów", ponieważ bez wątpienia są to dwa najberdziej popularne rozświetlacze na rynku. Wydaje mi się, sądząc po opiniach w necie, że Mac Soft and Gentle ma więcej zwolenników, jednak również High Beam należy do absolutnie kultowych rozświetlaczy, a dopiero za tymi dwoma znajduje się cała reszta mniej lub bardziej popularnych highlighterów jak The Balm Mary Lou Manizer, Becca Shimmering Skin Perfector i inne
High Beam Benefit
O ile dobrze pamiętam Benefit High Beam był moim pierwszym rozświetlaczem (zaczęłam ich używać dość późno, bo dopiero kilka lat temu, wcześniej szczerze mówiąc nie wiedziałam o istnieniu rozświetlaczy, korektorów, brązerów, a cały makijaż mojej twarzy załatwiał fluid). Nie przeciągając powiem od razu, że była to miłość od pierwszego wejrzenia. Do tej pory zakupiłam już chyba kilkanaście kolejnych buteleczek. W międzyczasie kilka razy skusiłam sie na inne rozświetlacze, np Essence, MUA czy Sleek, jednak nie zdawały one u mnie egzaminu a od Benefit High Beam dzieliła je dłuuuga droga, wobec tego ostatecznie wykorzystywałam je do rozświetlania dekoltu lub lądowały w koszu. Pewnego dnia skusiłam sie również na robiący furrorę w sieci The Balm Mary Lou Manizer, jednak był on u mnie kompletną klapą (zbyt mocny błysk, nałożony na kości policzkowe podkreślał okropnie kurze łapki, dałam mu kilka szans, w końcu odsprzedałam na ebay).
Na czym polega według mnie fenomen High Beam Benefit? Mówiąc w skrócie na efekcie odmładzającym. Ale zacznijmy od poczatku. Benefit High Beam to rozświetlacz w płynie, posiadający konsystencję fluidu. Jego kolor określiłabym jako srebrno- różowy. Nakładanie jego na twarz może sprawić nieco kłopotów i musimy go dość długo i starannie wklepywać i rozcierać, jeżeli nie chcemy uzyskać widocznych placków srebrzystej mazi. Pod względem aplikacji o wiele łatwiej używa się moim zdaniem rozświetlaczy prasowanych. Z kolejnych minusów należy wymienić również trudność wydobycia produktu gdy zbliża sie ku końcowi. Jednak na tym kończa sie jego minusy. Natomiast plusów jest cała masa. Przede wszystkim jest to przepiękny kolor dający cudowny, jedyny w swoim rodzaju efekt rożświetlenia. Efekt, który jest nie za mocny, jak w przpadku Mary Lou i nie za słaby, jak w przypadku wielu prasowanych rozświetlaczy, które musimy maziać, maziać, i dalej nic nie widać:) No i przede wszystkim High Beam Benefit nie podkreśla absolutnie żadnych zmarszczek, pozwalając uzyskać efek odmłodzenia, dziewczęcości, świeżości. Nakładam go pędzlem TBS Foundation Brush.
Mac Soft and Gentle
Na ten produkt miałam chrapkę od dawna, jak mogłabym nie mieć, jeżeli jest to najbardziej popularny rozświetlacz na świecie? Jednak po porażce z Mary Lou nie chciałam zaliczyć kolejnej klapy i nie raz oglądałam go na stoisku Mac, po czym odkładałam na półkę. W końcu moja ochota, aby go wypróbować, wzięła góre nad ewentualnymi obawami i w ten sposób jakies dwa miesiące temu stałam się jego posiadaczką. Po powrocie do domu ze sporymi oczekiwaniami nałożyłam go na twarz po raz pierwszy i co? Niestety, tak jak sie obawiałam, żadnego szału nie było. Nie było też co prawda katastrofy, ale do mojego High Beam jednak mu daleko:( Po pierwsze, kolor produktu nie przypadł mi zbyt do gustu. Jest on w pudełeczku śliczny, beżowo- brzoskwiniowy, niestety na policzkach wygląda troche smutno, szaro-buro, nie wiem jak to okreslić, ale nie jest to na pewno efekt świeżości. Po drugie kosmetyk ten nie jest zbyt widoczny. To znaczy można nakładac kolejne warstwy i wtedy poruszając głową na boki widac go wyrażnie na kościach policzkowych, jednak nie widać go wciąż od frontu. High Beam Benefit jest widoczny równiez gdy patrzymy wprost. Żeby oddać mu sprawiedliwość, gdybym nie znała High Beam, na pewno byłabym w miarę zadowolona, ponieważ jednak pomimo wszystko Mac Soft & Gentle jest lepszy od wszystkich innych próbowanych przez mnie rozświetlaczy, jednak po tak kultowym produkcie spodziewałam sie więcej. Na jego korzyść uznać należy eleganckie pudełeczko oraz łatwośc aplikacji. Nakładam go najczęciej fantastycznym pędzlem Eco- Tools Tapered Blush Brush (posiadającym kształt zbliżony do fan brush) lub Real Techniques Multi-Task Brush. Produkt ponadto świetnie wygląda nałożony w wenętrznym kąciku oka.
Podsumowując, u mnie wygrywa zdecydowanie High Beam i myślę, że już przy nim pozostanę i nie będę poszukiwać nowych kosmetyków rozświetlających, bo jak to sie mówi: lepsze jest wrogiem dobrego! Pozdrawiam:)
Ja też jestem za High Beam! :)
OdpowiedzUsuńPrzypuszczam, że jesteśmy w mniejszości:)
UsuńA pomyślałam , że ten brzoskwiniowy będzie ładniej się prezentował, że tak ociepli twarz :)
OdpowiedzUsuńOn na twarzy nie wygląda na brzoskwiniowy, tylko beżowo- złoty:)
UsuńOba dla mnie są piękne ;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się! U mnie wygrywa High Beam ale gdybym go nie miała, na pewno byłabym zachwycona Mac, bo tez jest piękny:)
UsuńNie miałam ani tego ani tego :)
OdpowiedzUsuńPolecam oba, w zależności od tego, czy wolimy różowo- srebrne rozświetlenie czy też beżowo- złote, to są naprawdę dwa giganty w swojej dziedzinie:)
Usuńjestem za Mac Soft and Gentle, chociaż rozświetlacza w ogóle nie używam :)
OdpowiedzUsuńWypróbuj, rozświetlacze robia czary mary z nasza twarzą :)
Usuńmuszę kiedyś, oglądam czasami na YT Zoellę, ona robi ładne makijaże i też używa rozświetlaczy i widać dużą różnicę przed i po :)
Usuń